Gdy to pisze to nie zasne nad strapionym miastem przysłąnia mi lśniącą gwaizdą to właśnie osad nad miastem lekko opada uniesiony wysoko tak się skłąda zawieszony w chmurach czuć go wysoko jakby był w górach na szczycie gdy zniknie niesamowicie Niespotykane, ciągle wysoko jego ścieżki obrane Nad samym ranem, oddychasz głęboko w piersiach rozwiane, powietrze rozgrzane Idąc ulicą zakrywa twoje lico Gdy go odrzucisz gdy osad usuniesz Staniesz się człowiekiem co niebo rozumie.